Więcej o wyborach samorządowych >>>
Każdy, kto choć raz w życiu był na demonstracji wie, że udany protest rodzi poczucie więzi i solidarności, pozwala się policzyć i zyskać pewność, że nasze postulaty i marzenia mają szansę się spełnić. Daje poczucie mocy i sprawczości, wyrywa z marazmu i beznadziei. Ten efekt utrzymuje się jednak tylko przez jakiś czas.
Poza tym warto pamiętać, że żaden protest, choćby największy i najpiękniejszy, sam w sobie nie pokona PiS. Jest jedynie zarzewiem zmiany, która musi się dokonać, by większość Polaków pofatygowała się do urn wyborczych.
Jak to zrobić?
PiS pozbawił Polskę demokracji metodą “na chama” – po prostu stosując przemoc wobec państwowych instytucji i obywateli. Strona demokratyczna tą drogą nie pójdzie, bo ludzie stojący po stronie prawa i zasad wyjdą na ulicę dopiero wtedy, gdy autorytarna władza doprowadzi ich do ostateczności.
Na razie więc warto pamiętać o tym, o czym pisał Garton Ash w swoich pracach poświęconych przemianom z autokracji w demokrację: wprowadził on do nauk politycznych neologizm “refolucja” oznaczający dokonywanie głębokich, ważnych zmian, ale w pokojowy, choć stanowczy sposób.
Trzeba oczyścić teren i stworzyć warunki do tego, żeby jesienią mogła się w Polsce dokonać prawdziwa i trwała zmiana.