Dla Jarosława Kaczyńskiego bowiem, od zawsze najważniejszy jest Jarosław Kaczyński. Nie ma w życiu tego człowieka (a śledzimy je od dziesięcioleci, ze względu na sprawowane przez niego funkcje publiczne) niczego, co byłby w stanie przedłożyć nad swój własny interes.
Lista osób, które Kaczyński skrzywdził w trakcie swojej działalności publicznej, którym uprzykrzył i zatruł życie, złamał je lub odebrał, jeśli nie w znaczeniu dosłownym to w rozumieniu śmierci cywilnej, jest bardzo długa. Są na niej jego najbliżsi współpracownicy, jest rodzina, i znajomi i współpracownicy, których wykorzystał, którym złamał kariery albo zrobił wielkie świństwa.
Dziś, kiedy te powody ustają, Kaczyński wie, że do nikogo już nie może odwrócić się plecami. Jego wiek i zła kondycja sprawiają, że nie zdoła już nigdy odbudować pozycji, która gwarantowała mu przez lata lojalność i nietykalność, nawet tych, których katował swym okrucieństwem.
Nikt też nie obroni go przed gniewem Polaków, którym zabrał kawał życia i z chciwości i podłości zdewastował Ojczyznę. Oraz pośrednio zabił konkretne żony i córki, ofiary obłąkanych przepisów antyaborcyjnych wprowadzonych za jego rządów.
Niewykluczone, że zagrożona będzie też wolność osobista Kaczyńskiego, kiedy zajmą się nim prokuratura i sądy.
Kaczyński nie walczy więc dziś o PiS, walczy o siebie – także dosłownie.