Falencie się nie udało, Morawieckiemu owszem

Published 5 października, 2018 by xxx

Taśmy z podsłuchu w „Sowie & Przyjaciołach” i w Amber Room mają niecodzienną siłę kreowania polskiej polityki. I wcale to dobrze nie znaczy o polskim państwie, poniewczasie trzeba zgodzić się z jednym z inteligentniejszych podsłuchanych Bartłomiejem Sienkiewiczem, iż mamy „państwo teoretyczne” – zresztą taki tytuł nosi jego nowiutka publikacja zwarta.

Główny pomysłodawca podsłuchów Marek Falenta był w ścisłym kontakcie z kierownictwem PiS, nawet się chwalił, że ma dobre dojścia do Jarosława Kaczyńskiego. Falenta liczył na tekę ministra, gdy PiS dojdzie do władzy. Tak zeznawał jeden z kelnerów Łukasz N., który na polecenia Falenty zakładał podsłuchy: „Falenta twierdził też, że jest blisko z PiS-em i że może łatwo zorganizować spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Że jak się zmieni władza u nas, jak PiS przejmie władzę, to mogę dostać nawet jakąś tekę, jakieś stanowisko w rządzie PiS.”

Co zatem się stało, że Falenta dostał wyrok do odsiadki i skończy w pierdlu? Ciąg szpiclowskiej fabuły może wiele wytłumaczyć, dalej mówi ów kelner: „Miałem zapewnienie od Falenty, że będą z tego duże pieniądze, że on może na tym zarobić miliard złotych. Ja wynegocjowałem dla siebie 10 tys. zł miesięcznie. Mówił mi, że będę bardzo bogaty”. „Duże pieniądze” miały przyjść  od obcych służb.

Jakich służb? Tylko od rosyjskich, bo Falenta był na miliony zadłużony u mafii sołncewskiej, która jest krwawymi rękami Kremla. A więc mamy w tle Władimira Putina, któremu zależy na destabilizacji Polski i przede wszystkim na rozchwianiu Unii Europejskiej.

Dlaczego zatem PiS podjął współpracę z Falentą, wszak nietrudno było sprawdzić, gdzie kręci swoje szemrane biznesy? Odpowiedzi są dwie. Kaczyński chciał za wszelką cenę odsunąć Platformę od władzy i przymykał oko na rosyjskie ślady. Albo prezesowi PiS wszystko jedno i godzi się być Targowicą, wszak w dalszym ciągu mało wiemy o bliskim współpracowniku Kaczyńskiego Antonim Macierewiczu: jakie dokładnie ma powiązania z Kremla, bo ma, ale jakie. Starał się to rozwikłać Tomasz Piątek w swojej bestsellerowej książce „Macierewicz i jego tajemnice”.

Czy można zatem rzec, iż PiS doszedł do władzy z możliwą kontrasygnatą rosyjskich służb? Gdy Onet dotarł do 40 tomowych akt w prokuratorze dotyczących afery podsłuchowej, opublikowano wreszcie zapis jednej taśmy – na razie tylko ona jest dostępna – na której zanotowano głos Mateusza Morawieckiego, kompromitujący go jako polityka, a nawet człowieka.

Przez dwa dni PiS nie wiedział, co z tym fantem zrobić, Morawiecki nawet dał nogę do Nowego Yorklu, aby dziennikarze go nie nagabywali. Wreszcie prezes Kaczyński zgodził się na występ w podległej sobie telewizji TVO Info i usprawiedliwił Morawieckiego. W swoim stylu stwierdził, że – w największym skrócie – Morawiecki to Konrad Wallenrod.

Wywiad z Kaczyńskim jest niewiele warty, bo prezes też może być zakładnikiem – zarówno wiadomych służb, jak zakładnikiem tego, który ma w posiadaniu następne taśmy z Morawieckim – podobno jeszcze jedna na pewno jest na rynku szantażu, tak twierdził „Newsweek” 2,5 ropku temu.

Morawiecki wrócił z ucieczki i dał głos u najbardziej pisowskich dziennikarzy Karnowskich – konretnie Jacka K. – w telewizji internetowej wPolsce.pl. I co mówi? Określił „swoją” taśmę jako odgrzewany kotlet: „te taśmy wszystkie były pokazane w „Newsweeku” 2,5 roku temu”. To jest kolejne kłamstwo Morawieckiego. Taśma owszem była opisana, ale bardzo ogólnie. Onet cytuje duże passusy o korupcju i kumoterstwie i powołuje się – to może jest nawet najważniejsze – na 40 tomów akt śledztwa.

Morawiecki zatem prezentuje dobre samopoczucie po zapewnieniu Kaczyńskiego o jego wallenrodyzmie i mówi: „Ja z drogi naprawy Rzeczpospolitej, którą mam ogromny honor czynić pod rządami PiS, w tym obozie politycznym, naszym obozie, ja z tej drogi nie zejdę” (cytuję in extenso). Czyli dalej będzie demolowane sądownictwo, nasze relacje z Unią Europejską, które są zagrożone Polexitem.

Na Kremlu zacierają ręce z takiej „naprawy Rzeczpospolitej” i destrukcji UE. Tym się różni Morawiecki od Falenty, że jemu się udało, a Falenta zaliczy pryczę za kratami. Taśmy podsłuchowe będą dalej rozstrzygać o polskiej polityce, najprawdopodobniej zaciążą na bycie Polski i niestety pod władzą PiS możemy oczekiwać najgorszego. Oczekuję, że za ten temat zabiorą się najlepsi dziennikarze śledczy, acz będą narażeni, bo tak to jest z wolnym słowem i wolnymi mediami w autorytaryzmach.

2 comments on “Falencie się nie udało, Morawieckiemu owszem

Dodaj komentarz