Europejska Sieć Krajowych Rad Sądownictwa (ENCJ) zawiesiła polską KRS w prawach członka tej organizacji z zasadniczego powodu, iż nie spełnia standardów niezależności. Za zawieszeniem głosowali nawet sojusznicy bezprawia PiS przedstawiciele Węgier. Fidesz Orbana zrywa po cichu sojusz antyunijny z PiS, nie dotarł prezydent Węgier János Áder na spotkania Trójmorza w Bukareszcie, w tym czasie Orban spotykał się z Putinem na Kremlu.
KRS za to wpadła na pomysł, aby zawieszenia przez ENCJ pogłębić do ostateczności i wystąpić z europejskiej sieci. Na razie są to groźby, gdyż mamy do czynienia z szantażem, acz PiS może rzeczywiście zerwać. Przełożono ten akt rozwodu na piątek. Decydować o tym nie będą jednak sędziowie, bo oni są tylko z namaszczenia partii Kaczyńskiego, a nie z powodu zasług.
Takie wyjście z ENCJ spowoduje, iż wyroki w polskich sądach nie będą uznawane za granicą, a tamtejsze sądy same będą sądzić sprawy osądzone już prawomocnie w Polsce, dotyczyć to będzie całego wachlarza sporów, poczynając od gospodarczych dotyczących podmiotów zagranicznych, a na sprawach konsumenckich i rozwodach kończąc. Polska traktowana więc będzie jako republika bananowa.
Jeszcze fatalniej dla nas wygląda stanowisko Komisji Europejskiej, która w środę 18 września wysłucha stronę pisowską w związku z naruszeniem przez nią zasad państwa prawa i uruchomieniem slynnego artykułu 7. Traktatu o Unii Europejskiej. Władze PiS nie zastosowały się do rekomendowanych zaleceń stosując tę samo zwodniczą śpiewkę – prezesowym falsetem – niczego nie naruszamy.
Wysłuchanie – czyli przedstawienie zarzutów Komisji i odpowiedź strony polskiej – dotyczyć będzie 7 spraw. W kolejności: Sądu Najwyższego, wspomnianej KRS, sędziów sądów powszechnych, Izby Dyscyplinarnej w SN, skargi nadzwyczajnej, prezesów sądów mianowanych po politycznym uznaniu przez Ziobrę oraz Trybunału Konstytucyjnego.
Jak to się skończy? Niedobrze, bo PiS nie ustępuje w żadnej kwestii, ewidentnie plącząc się w zeznaniach, matacząc.
Przede wszystkim Komisja Europejska ma świadomość, iż PiS nie ustąpi, bo dotychczas nie ustapił, a sądownictwo jest zarządzane partyjnie, więc można spodziewać się twardych postanowień, włącznie z określeniem sposobu procedowania sankcji – odebrania głosu w ciałach unijnych i nałożenia kar finansowych.
Czy PiS ucieknie się do z góry zaplanowanej sztuczki, szantażu – podobnie jak z KRS – zagrożeniem wystąpienia z… Unii Europejskiej.
To wcale nie musi być trudne dla PiS. Europosłanka Róża Thun wskazuje, z jakiego prawa może skorzystać władza. Mianowicie w ustawie o umowach międzynarodowych w art. 22a jest, iż do wystąpienia z Unii Europejskiej wystarczy projekt decyzji zaakceptowany uchwałą przez Radę Ministrów, decyzja taka następnie jest publikowana w Dzienniku Ustaw, notyfikuje premier, a Andrzej Duda wszystko podpisze.
Wyjście z Uni Eurpejskiej jest równie łatwe, jak zażycie pigułki „dzień po”. Budząc się, może być „dzień po” naszym wyjściu z Unii Europejskiej. Czy PiS przejąłby się w tej sytuacji opinią publiczną, która więcej niż w 80 proc. jest za pozostaniem kraju w UE?
Z kolei Jan Zielonka profesor Studiów Europejskich na Uniwersytecie w Oksfordzie, St Antony’s College, twierdzi, że „oni nie chcą wyprowadzić Polski z UE, oni chcą Unię przejąć”. Oczywiście z wszelkimi Marinami Le Pen. Ale to nie trzyma sie kupy, gdyż egoizmy nacjonalistyczne prezentowane przez partie prawicowe szybko doprowadziłyby do rozchwiania struktur unijnych, zaniku wspólnych celów i starcia najpierw w dyplomacji i wojnach celnych, a z czasem w gorącej wojnie, bynajmniej nie hybrydowej.
I na tę równię pochyłą PiS stacza Polskę, coraz mniej demokratyczną, która dość szybko dojdzie do stanu demokracji bezobjawowej, jak w ZSRR wymyślono schizofrenię bezobjawową, z którą to „chorobą” wsadzano do psychiatryków dysydentów – wspaniale to opisane w dramacie „Noc Walpurgii” Wienii Jerofiejewa.